Opowieści o Wielkim Bagnie i Głuchym Pagórze

Wielkie Bagno, ogromne mokradła na wschód od Wolanin, ciągnące się niedaleko pieszego Szlaku Puszczy Solskiej, jest miejscem nie tylko obecnie niemal niedostępnym, ale i z dawna owianym tajemnicą.

Wielkie Bagno i Głuchy Pagór (oznaczony prostokątem) na Partyzanckiej Mapie Puszczy Solskiej - część I wznowiona

Niemal w środku mokradeł z bagna wznosi się niewielkie wzniesienie zwane Głuchy Pagór, o którym okoliczni mieszkańcy opowiadają, że stamtąd żaden odgłos przez bagna się nie niesie. Jest to miejsce bardzo trudno dostępne w terenie, nie dziwne więc, że w czasach wojen i najazdów, mogło ono służyć jako dobre schronienie dla ludzi ze śródleśnych wsi.

Tak też było w 1943 r., kiedy Niemcy wysiedlali mieszkańców podbiłgorajskich wiosek. Opowiada o tym Wiktoria Rymarz z Korczowa, której rodzice z sąsiadami ukrywali się na Wielkim Bagnie, gdzie poprowadził ich leśniczy Góra. Relacja pochodzi z książki „Zabrali nam dzieciństwo – wspomnienia wojenne mieszkańców podbiłgorajskich wsi – część II” (oprac. Dominik Róg, Biłgoraj 2020, s. 252-253).

Tata już koni nie miał, zaprzęgną więc krowy do wozu i razem z sąsiadami z okolicy, uciekli do lasu Chorosne, za wsią. Tam stwierdzili, że tutaj będzie źle, bo za blisko. Na łąkach na Ładzie pozostawiali krowy z wozami, a sami poszli dalej, aż za Brodziaki. Krowy się pasły, chodziły gdzie chciały. Poszli tam w ogromne mokradła, chyba się nazywały Wielkie Bagna, tam też dużo ludzi z Brodziaków uciekało. Oni tam się ukryli dzięki leśniczemu z Brodziaków, który ich tam zaprowadził [W czasie wojny leśniczym na Brodziakach był Stanisław Góra z Aleksandrowa – D.R.].

Mój brat Jasiek był mały jeszcze, miał z półtora roku, płakał bardzo i krzyczał. Śmieliśmy się później, że tata mówił do niego: Ciszej, bo cię tu pod wykrot wsadzę. Już jak był starszy i dokazywał, to tata mówił mu: Jakiś był ladacy, tak i jesteś dalej. Bym cię pod wykrot w lesie wsadził, to by spokój był.

Kryli się tam oprócz rodziców też sąsiedzi Nizie, Piskur Marcin i Jasiek Piskorski. Niemcy chcieli iść w te bagna za nimi, ale leśniczy z Brodziaków powiedział im, żeby tam nie szli, że tam są straszne bagna, że żadna noga ludzka tam nie stanie. Niemcy się przestraszyli i  dalej nie szukali. Opowiadali rodzice, że dzięki temu leśniczemu wielu ludzi z Korczowa przeżyło. Po jakimś czasie, jak się uspokoiło i Niemcy poszli, leśniczy poszedł na bagna i krzyczał: Hop, hop, Korczowianie, do domu idźcie! Hop, Hop. Korczowianie! Tych co Niemcy bliżej w lasach złapali, to zabili w okolicy Edwardowa.

Kiedy jesienią 2020 r. wybrałem się na Wielkie Bagno, nie sądziłem, że dotarcie do Głuchego Pagóra będzie tak trudne. Ogromne połacie bagien i roślinności torfowiskowej, nie wyróżniały się niczym szczególnym. Kilka razy gubiłem kierunek i bez nawigacji telefonicznej zapewne nie dotarłbym do niewielkiego wzniesienia, otoczonego ze wszystkich stron mokradłami. Na Głuchy Pagór doszedłem od strony zachodniej, od Królowej Góry. Na pagórku odnalazłem stary las, pewnie pamiętający jeszcze czasy wojenne, a idąc wzdłuż wzniesienia znalazłem kilka owalnych zagłębień, które mogą być śladami po schronach ziemnych. Może właśnie w nich ukrywali się rodzice Pani Wiktorii podczas letnich dni roku 1943 r. oraz inni uciekinierzy z Brodziaków, Wolanin, Górecka czy Tereszpola? Dziś Wielkie Bagno to teren planowanego Rezerwatu Przyrody, ale nadal tereny te skrywają wiele tajemnic.

 

Opr. Dominik Róg