Na smólszczańskich i majdańskich uroczyskach

Stanisław i Agnieszka Łubiarz opowiadają interesujące historie z dawnych lat z okolic Smólska, Majdanu Nowego i Rogali.

Okolice Smólska i Majdanu na mapie rosyjskiej z 1916 r

O kapliczkach leśnych i krzyżach polnych

Stanisław Łubiarz (dalej SŁ): Ta główna droga z Biłgoraja na Tarnogród szła dawniej tak samo jak dzisiaj, ale była wąziutka, i miała około 4 metry szerokości. Była wierzbami zasadzona z obu stron. Fragment od strony Lublina do kościoła w Puszczy był brukowany kamieniem, podobno jeszcze za cara. A od Kościoła w Puszczy już była polna droga aż do Sieniawy. Tylko w Tarnogrodzie była brukowana.

Ta kapliczka kamienna niedaleko krzyżówki w Majdanie w stronę Tarnogrodu jest bardzo dawna. Ona stała jeszcze w bolszewicką wojnę. Za Majdanem Sieniawskim była granica austriackiego zaboru. W I wojnę stąd gdzieś Austriacy ustępowali. Podobno jak się cofali to pod kapliczką coś zakopali, aż się w nocy świeciło. Ludzie mówili, że jakby złoto czy coś. Ojciec tam patrzył, a co noc jak ciemno było, to się świeciło koło kapliczki. Później mówili chłopi, że ktoś w nocy przyjechał i tutaj koło kapliczki coś kopali.

Tutaj gdzie jest figura obok apteki w Majdanie Nowym między drzewami według legendy była karczma, która się zapadła się w bagnie. Ojciec mówił, że tam woda później stała, a ludzie mówili, że karczma zapadła się przez rozpustę. Później w miejscu karczmy postawili kaplicę, która dzisiaj stoi na cmentarzu w Starym Majdanie. Ona stała tu gdzie figura, obok Adamka.

Straszyło też obok tego krzyża, który stoi obok tartaku Borsuka. Ludzie mówili, że jak tam się doszło, to jakiś błąd się czepiał człowieka. Później jak ja z ojcem zacząłem już robić, to stare chłopy ciekawe rzeczy opowiadały. Niestety ja młody byłem, więc wiele zapomniałem. Pamiętam, że mówili: Nie chodź tędy na Krasne, bo zabłądzisz i nie wrócisz. Błąd Cię dopadnie.

Ta figura koło tartaku była dawniej taka stara, gruba i drewniana. Ciosana była i potężna. Był krzyż nie rozpięty szeroko, starodawny taki. Później ją chyba Głąb z Fusiarzem z Korczowu czy ktoś odnowił i zrobił na postumencie, to znaczy drugą postawił. Fusiarz z Korczowu pochodził. On za zięcia na Smólsko się ożenił. Gadali, że tam wieczorami coś się działo. Mówili też, że koło figury Radzik leżał, czy pijany czy co?

Agnieszka Łubiarz (dalej AŁ): Słyszałam, że tę kaplicę koło Borsuka postawił jakiś człowiek z dalsza (może Róg się nazywał?), który tam miał jakiś straszny wypadek i przeżył. W podziękowaniu Bogu postawił tę kapliczkę. Ten wypadek był koło tartaku, bo tam było skrzyżowanie dróg.

SŁ: Jest jeszcze jedna kapliczka pomiędzy Majdanem a Smólskiem. Ludzie mówili, że ona jest bardzo dawna. Ona była dawniej powieszona na sośnie przy szosie. Jak mały byłem i się tamtędy chodziło, to widziałem na sośnie kapliczkę z takim obrazem i chyba do tej pory jest tam. Jak na Smólsko się jechało, to po lewej stronie była, za rowem przy szosie. Taka drewniana figura jakaś, chyba Pan Jezus ukrzyżowany. Z dawna wisiało.

SŁ: W czasie wojny Niemcy zrobili dylówkę, drogę z wałków do Smólska. Kawałek też koło Adamka wyłożyli. Ta Dylówka szła mniej więcej tak jak dzisiaj szosa. Tu przy krzyżówce trochę brukiem było wyłożone, kawałek w Majdan Stary i kawałek w Rogale. Gadali, że za cara to jeszcze było robione. Opowiadali, że car dał pieniądze, żeby w Polsce drogi robić. A pieniądze zabrali i drogi zrobili tylko tam, gdzie widoczne było, po kawałku w mieście itd., tak ludzie opowiadali.

O objawieniu w lesie

AŁ: pamiętam, że jak byliśmy dziećmi, to lataliśmy do lasu smólszczańskiego. Pamiętam, że jak się patrzyło, to niby Matka Boska na sośnie była widoczna niewyraźnie. Ona się objawiła Lekanowej. Takie jakby rysy twarzy były na sośnie, podobne do obrazu Matki Boskiej.

SŁ: Wtedy dużo ludu tutaj przyszło, polami szli, podobno aż z Galicji. Ja tam byłem, bo to blisko. Patrzyliśmy, jeden widział, jeden nie widział. Pamiętam jak dziś jak wołali: Ja widzę! A ja nie widzę! Długo chodzili po tym lesie ludzie. Później Buczek nieboszczyk szedł z pola z kosą i kosą zdjął tę korę sosny z drzewa. Ludzie uciekali, bo myśleli, że go Bóg ukarzę za taki grzech. He he. On był partyzant, niczego się nie bał. Wtedy tam byłem. Też uciekaliśmy. Później ktoś jeszcze podpalił tę sosnę. Takie czarne na sośnie było

AŁ: Różne ludzie są, jedne wyśmiewały, drugie wierzyły. Ze Smólska taka dróżka była tamtędy. Chyba wychodziła do Korczowa. Tam na piechotę zazwyczaj chodzili. To było przy tej dróżce. To był może 1948 r.

O Bezedni i zabitych

Ja zawsze taty się pytałam, czego tam się nazywa Bezednia. On mi mówił, że tam jechał dziedzic bryczką z końmi tamtędy. On tam wpadł i poszedł na dno, nie wypłynął. Tata mi też opowiedział, że po wojnie chyba bolszewickiej w tamtej okolicy jakieś wojsko było wybite. On mi mówił, że zawsze wieczór od Korczowa na taką ścieżkę szły takie światła. Rogala kiedyś chodziła do drogi taką ścieżką. I właśnie te światełka od Korczowu do Rogali jakby przechodziły co wieczór, pod Rogalami gasły. Tam też jakiś strumyk był chyba. Ale mówili też, że to był fosfor z tych żołnierzy tutaj zabitych wychodził.

SŁ: Tak, ja też tak słyszałem, że fosfor wychodził. Było nabite ludzi dużo i prawdopodobnie w nocy to wychodzi i świeci. I tu koło kapliczki też było to samo u nas.

Ludzie opowiadali też o Ukraińcach, którzy wieźli jakiegoś człowieka bez nóg na furze. Na górce w choinach za kapliczką [koło tartaku] go zdjęli i tam zabili. A później ludzie z Galicji się dowiadywali o nim i tutaj przyjechali i go odkopali. My dzieci tam biegaliśmy, gdzie był zakopany i patrzyliśmy: O tutaj był zabity i zakopany, tutaj. Rodzice nas straszali: Nie chódźta tam, bo tam zabity leży.

Dużo było takich trupów było po polach i po lasach. Później trochę zbierali ich, rodziny przyjeżdżały. To było chyba przed akcjami. Ukraińcy z posterunku w Księżpolu go chyba wzięli.

 

Oprac. Dominik Róg